niedziela, 9 czerwca 2024

Becket

 

I w piekle nie masz większej furii niźli z kobiety lekceważonej

 

Becket” (1964, reż. Peter Glenville)



Nie jest to pierwszy raz kiedy zajmuję się filmami dotyczącymi dynamiki relacji międzyludzkich, zwłaszcza w kontekście dominacji jednej za stron nad drugą („Foxcatcher”, „Garderobiany”, „Withnail i ja”). W tle zawsze pojawiały się takie motywy jak pieniądze czy sztuka. „Becket” Petera Glenvilla wpisuje się w ten nurt, tym razem za tło biorąc sobie niespokojne wody polityki i doprawiając wszystko delikatnym homoerotycznym podtekstem.


Honor to prywatna sprawa, idea. I każdy ma swoją wersję.

Jakże elegancki sposób, by powiedzieć królowi, żeby pilnował swego nosa.”


Film, oparty na sztuce teatralnej Jeana Anouihla (luźno opartej na wydarzeniach historycznych), opowiada o przyjaźni Henryka II Plantageneta (Peter O’Toole) i Tomasza Becketa (Richard Burton). Ten pierwszy – król Anglii, szykujący się do wojny z Francją, zmagający się z oporem Kościoła i podziałem społeczeństwa na Normanów i podbitych Anglosasów. Ten drugi – jego kumpel od kielicha i wierny doradca, z łaski króla pnący się coraz wyżej w dworskiej hierarchii. Król, chcąc umocnić swoją władzę, mianuje Becketa arcybiskupem Canterbury, licząc, że jego przyjaciel będzie mu ślepo posłuszny. Dzieje się jednak inaczej – Becket zaczyna brać swe obowiązki na poważnie. Konflikt ten doprowadza do tragicznego finału.

„Becketa” (podobnie jak sztukę) nie należy brać na poważnie w kwestiach historycznych. Tomasz Becket nie był Anglosasem, lecz Normanem – zmiana tego istotnego elementu pozwoliła jednak autorowi na ukazanie skomplikowanych relacji władzy, przyjaźni (a może wręcz miłości) i tożsamości oraz honoru.


O Panie, jakże trudno dźwigać twój honor.”


Tomasz Becket jawi się jako chodząca zagadka. Mimo, że jego krajanie cierpią pod rządami Normanów, on sam nie ma najmniejszego problemu z usługiwaniem normandzkiemu królowi. Dopytywany przez Henryka o honorowość jego postępowania, zbywa go (powierzchownym, jak się potem okazuje) pragmatyzmem („Martwi nie mają pożytku z honoru.”). Ciężko jednak określić go mianem oportunisty: przyjmuje kolejne honory i stanowiska bez większego entuzjazmu, jak gdyby samo towarzystwo króla było wystarczającą nagrodą. Burton rewelacyjnie oddaje ten dystans (niemal podszyty ciekawością, jak gdyby Becket sam siebie obserwował oczami innych), zachowując spokój nawet w obliczu potencjalnych zabójców wśród anglosaskiej ludności, która widzi go jako sprzedawczyka.

 


 

Dopiero potem zaczynamy widzieć, jak bardzo tytułowemu bohaterowi ciąży owo oderwanie od swego dziedzictwa – jest to dosłownie pustka, jaką starał się wypełnić służbą Henrykowi i wspólnymi hulankami. Objęcie stanowiska arcybiskupa staje się momentem przełomowym – Becket staje się wiernym sługą Boga, co stawia go w konflikcie z Henrykiem. Burton, w wybitnej roli, nie przełącza się w swej grze aktorskiej – wręcz przeciwnie, pokazuje jak ów stoicyzm staje się podwaliną jego przemiany, czyniąc jego postawę jeszcze silniejszą, kiedy już w końcu udało mu się znaleźć swój własny honor.


Nie mogę niczego zrobić. Jestem równie bezużyteczny, co niewiasta.”


Na drugim biegunie tej relacji, Peter O’Toole daje prawdziwy popis swego aktorskiego emploi – Henryk II w jego wykonaniu to hulaka, który w równym stopniu (a może nawet bardziej) interesuje się sprawami królestwa, co uwodzeniem wieśniaczek i piciem na umór. Gwałtowny i nieliczący się z innymi, czerpie z życia pełnymi garściami. Nie oszczędza nawet samego Becketa, w pewnym momencie domagając się spędzenia nocy z jego kochanką. W ich relacji to król jest stroną dominującą, nieczułym egoistą, który bierze, co mu się podoba i dla uspokojenia sumienia (o ile je posiada), mianuje Becketa na kolejne stanowiska.

Role jednak odwracają się, kiedy nowo mianowany arcybiskup zaczyna stawać okoniem – Henryk zaczyna postrzegać jego przemianę jako osobisty afront, a nawet zdradę. To właśnie w tym momencie „Becket” przestaje być tragedią, a zaczyna być przewrotną komedią.

Ciężko jest bowiem nie patrzeć na zachowanie króla jak na furię odrzuconej kochanki (sam Henryk porównuje się w pewnym momencie do kobiety – patrz: cytat powyżej).

 


 

Melodramatyczne gesty i przemowy, odrzucenie kulturalności Becketa, która wcześniej mu imponowała, na rzecz towarzystwa grubiańskich i chamskich normandzkich panów, reagowanie gniewem na przypominanie mu jego bliskiej przyjaźni z Becketem. Ciekawą kwestią są tu też relacje rodzinne Henryka – nienawidzący własnej matki za brak czułości w dzieciństwie, gardzący własną żoną (zarzuca jej nawet brak fizycznej atrakcyjności), pomiatający własnymi dziećmi, oskarżający je o wyczekiwanie na jego śmierć, by mogły przejąć tron. Może więc rodzić się pytanie: czy król nie przeniósł swych uczuć właśnie na swego (byłego) przyjaciela? Czy nie zaznawszy miłości u kobiet, zaczął szukać jej u tej samej płci?


Czy nikt nie uwolni mnie od tego mącicielskiego klechy?”


Te słowa, wypowiedziane w pijackim ferworze przez króla stają się impulsem do działania jego rycerzy (film pozostawia jednak kwestię, czy był to tylko pijacki bełkot, czy faktyczny rozkaz, otwartą). Tomasz Becket został zamordowany w Katedrze Canterbury. Po śmierci został wyniesiony na ołtarze, zaś Henryk musiał publicznie odpokutować za jego śmierć. Sam król dostrzega te ironię: nie tylko on sam dał władzę komuś, kto obrócił się przeciwko niemu samemu, ale też ostatecznie musiał pokajać się za zemstę na nim.




Na pierwszy rzut oka, „Becket” jawi się jako klasyczna tragedia: nierozwiązywalny konflikt wartości, w którym obie strony mają rację i trwają przy swoich stanowiskach do samego końca, nawet jeśli miałoby to oznaczać śmierć. Lecz patrząc na film Glenvilla przez pryzmat homoerotyczny, można dostrzec o wiele więcej niż tylko dramat historyczny. Przyjęty przez Becketa celibat i rozbuchana seksualność Henryka. Przyjaźń (a nawet coś więcej) zakończona, gdy jedna ze stron przestaje być poddana drugiej. Głęboka nienawiść króla do Becketa, przywodząca na myśl angielskie przysłowie będące tytułem tego eseju. Dorzućmy do tego fakt, że pokutą króla było wychłostanie nad grobem Becketa. Skojarzenia nasuwają się same.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Telepasja

  Definiując dekadę, definiując ludzi „ Telepasja ” ( 1987 , reż. James L. Brooks ) Lata 80. w kinie amerykańskim stały się odzw...