niedziela, 7 kwietnia 2024

Chłopcy z ferajny

 

Królowie życia



Chłopcy z ferajny” (1990, reż. Martin Scorsese)



Choć tytuł tego wpisu może sugerować, że będzie to kolejny esej o filmie, to chciałbym na początku zaznaczyć, że będzie to pierwsza część trylogii gangsterskiej Martina Scorsese, na którą oprócz „Chłopców z ferajny” składają się też „Kasyno” i „Irlandczyk”. Filmy te, bardzo zbliżone w formie i wyróżniające się charakterystycznymi technikami reżyserskimi (narracja, stop-klatki, ujęcia z jazdy, soundtrack) dzieli jednak tonacja, odpowiadająca nastrojowi historii i wieku, a właściwie dojrzałości bohaterów i samego reżysera. Początek tej trylogii to rzecz jasna magnum opus Scorsese, gorączkowe upojenie się władzą i pieniędzmi, bez względu na cenę, jaką przyjdzie za te przywileje zapłacić – „Chłopcy z ferajny”.



Odkąd sięgam pamięcią, zawsze chciałem być gangsterem.”


Tymi słowami rozpoczyna swą opowieść Henry Hill (Ray Liotta), główny bohater filmu, tuż po tym, jak dwójka jego przyjaciół z mafii zamordowała innego gangstera. Przez cały film Scorsese śledzić będzie karierę Hilla – od jego młodości i drobnych robótek na miejscowych przestępców, poprzez dołączenie do tytułowej ferajny aż po upadek i zeznania w zamian za nową tożsamość. Scorsese i scenarzysta Nicholas Pileggi ukazują Hilla i jego życie w półświatku, małżeństwo, oba naznaczone przemocą.

Scorsese od zawsze w swojej twórczości interesował się mafią. Jak sam wspominał, w środowisku, w którym się wychowywał, najłatwiej było zostać albo gangsterem, albo księdzem. Nie dziwi więc podziw, jakim młody Hill darzy mafiozów. Widzi ich drogie samochody, zegarki, wpływy, jakimi dysponują i szacunek (lub postrach) jaki budzą. Dla chłopaka z niezbyt zamożnej rodziny takie życie było znacznie bardziej kuszącą alternatywą, niż stanie się częścią klasy robotniczej. Również żona Hilla, Karen (Lorainne Bracco) odczuwa wręcz erotyczną fascynację stylem życia swego małżonka. Ten pociąg do zła jest zresztą jednym z powracających motywów u Scorsese, który jak nikt chyba potrafi oddać blichtr przestępczego półświatka. W genialnej scenie, w której Hill zabiera Karen do klubu Copacabana, kamera śledzi bohaterów w długim ujęciu. Wchodzą przez zaplecze, Hill lekką ręką rozdaje banknoty witającym go pracownikom. Przeciskają się przez kuchnię wypełnioną wykwintnymi daniami i skrzynkami z drogimi alkoholami. Widzowie, podobnie jak sama Karen, czują się oszołomieni tym przepychem i jednocześnie łatwością, z jaką wpływowemu Hillowi udaje się załatwić dostawiony specjalnie dla niego stolik w najlepszym miejscu. To nie jest zresztą jedyny przykład – kiedy kilku bohaterów trafia do więzienia, nadal mogą cieszyć się dostarczanymi pokątnie alkoholem i homarami. Któż nie chciałby żyć w takich warunkach? Tyle, że takie życie ma swoją cenę, a Scorsese przypomina nam o tym raz za razem, wraz z upływem czasu z coraz intensywniejszą przemocą.


Nie chciałem ubrudzić ci podłogi krwią.”


Rzecz jasna Hill od samego początku wiedział, że w jego fachu nie obejdzie się bez bójek, wysadzania samochodów, napadów z bronią w ręku i tym podobnych. Lecz z czasem Hill zaczyna zdawać sobie sprawę, że będąc gangsterem, może czekać go coś znacznie gorszego od odsiadki za sprzedaż kradzionych towarów. Uosobieniem tego zagrożenia jest jeden z tytułowych chłopców, Tommy DeVito (Joe Pesci). Narwany psychopata, który dla zabawy potrafi rozbić butelkę na czyjeś głowie, ochoczo sięgający po broń pod byle pretekstem. Kiedy w jednej ze scen zabija młodego chłopaka, który go obraził, pozostaje zupełnie niewzruszony. Hill z rosnącym przerażeniem słucha, jak Jimmy Conway (Robert De Niro) krzyczy do Tommy’ego, że tym razem sam będzie musiał pozbyć się ciała, na co DeVito odpowiada z irytacją, że nie jest to pierwszy trup, jakiego pochowa. Ten moment doskonale pokazuje, w jak głębokim bagnie znalazł się Hill – trafił do świata ludzi, dla których zabić człowieka to jak splunąć. A kiedy po udanym skoku na Lufthansę Conway zaczyna zabijać wszystkich, którzy mieli z nim coś wspólnego (rewelacyjna scena, w której przy dźwiękach piosenki „Layla” widzimy zwłoki, jedne po drugich: w samochodzie, chłodni, śmieciarce), Hill zaczyna rozumieć, że nikt nie może czuć się bezpieczny. 

 


 

Również Karen zaczyna dostrzegać ciemne strony bycia żoną gangstera. Fascynacja i upojenie czarem życia u boku wpływowego i bogatego męża zastępują zdrady Hilla, jego odsiadka i gwałtowne kłótnie. Tak jak Hill, widzi zgniliznę kryjącą się pod powierzchnią drogich samochodów, pięknego domu, drogich ubrań i niemalże rodzinnej miłości, z jaką przyjęli ją kumple jej małżonka.

„Chłopcy z ferajny” mogliby zatem stać się swego rodzaju opowieścią ku przestrodze, w której skruszeni główni bohaterowie schodzą ze złej ścieżki i pokutują za swe grzechy. Ale Scorsese pozostaje „wierny” swym bohaterom i nie nawraca ich. Wręcz przeciwnie.


Wszystko było do wzięcia. A teraz to się skończyło.”


Co robił Hill, widząc brutalność swych kompanów w całej okazałości? Ignorował ją. W jego narracji słyszymy: „Co mnie to obchodziło?”. Co więcej, nie tylko odsuwał od siebie możliwe konsekwencje swych działań, ale wręcz brnął dalej. Chciwość pchnęła go w handel (i zażywanie) narkotykami, która była uznawana za coś zbyt ryzykownego dla jego szefa, Paula Cicero (Paul Sorvino). Dopiero kiedy uświadomił sobie, że jego własne życie naprawdę znajduje się w niebezpieczeństwie, zdecydował się na współpracę z władzą, donosząc na swych dawnych kolegów. Nie ma jednak w jego działaniach żadnej skruchy, jest to raczej wyrachowana próba ratowania własnego tyłka. W ostatniej scenie filmu widzimy Hilla, objętego programem ochrony świadków, żyjącego z nową tożsamością. Ale słyszymy jednocześnie jego słowa, w których narzeka na utratę statusu i pieniędzy. Nie jest zadowolony z tego, że ocalił życie swoje i swojej rodziny, a bardziej sfrustrowany tym, że ciężko mu teraz dostać dobre spaghetti marinara w restauracji.



Bohaterowie „Chłopców z ferajny” są nieskruszeni, nawet w obliczu śmierci. „Żyj szybko, umieraj młodo”, chciałoby się powiedzieć. A jeśli nie umrzesz, czeka cię żywot szeregowego frajera. Jeśli potraktować film Scorsese jako portret młodości, to jest to młodość nierozważna, nacechowana chciwością, pasją życia, brakiem myślenia o jakichkolwiek konsekwencjach w przyszłości. Liczy się wyłącznie tu i teraz: pieniądze, władza, seks, alkohol.

Tuż przed końcem filmu, na krótką chwilę, w narrację Hilla wpleciony zostaje DeVito, oddający strzały bezpośrednio w kierunku kamery (i widzów), jak gdyby Scorsese przypominał o możliwych skutkach dawnego życia Hilla. Ale to tylko krótka migawka, może szybka myśl w głowie Hilla, która od razu zostaje zepchnięta na bok. W „Chłopcach z ferajny” Scoresese ukazał upojenie gangsterskim życiem, jego przywilejami i bogactwem, które niosą. I dopiero późniejsze filmy umiejscowił w tym samym środowisku, pochylając się nad tymi samymi kwestiami, jednocześnie czyniąc ich bohaterami postaci dojrzalsze, skłonne do refleksji wobec swych działań i ich konsekwencji.

 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Telepasja

  Definiując dekadę, definiując ludzi „ Telepasja ” ( 1987 , reż. James L. Brooks ) Lata 80. w kinie amerykańskim stały się odzw...