poniedziałek, 6 stycznia 2025

Anora

 

Pretty Woman A.D. 2024

 

Anora” (2024, reż. Sean Baker)



Baśnie od zawsze stanowiły znakomity materiał wyjściowy do adaptacji. Ponadczasowe opowieści chwytały nasze pragnienia, przywracały wymarzony porządek świata, dawały nadzieję na spełnienie marzeń. Jedną z tych baśni jest „Kopciuszek”: historia ubogiej i pomiatanej przez wszystkich dziewczyny o złotym sercu, która, koniec końców, stawała się wybranką serca Księcia. Jej los odmieniał się, a nagrodą za lata upokorzeń stało się szczęśliwe i dostanie życie u boku swego ukochanego. Ten szablon był już wielokrotnie wykorzystywany przez filmowców, między innymi w znanym i uwielbianym „Pretty Woman” (1990, reż Gary Marshall). Opowieść o prostytutce, która znajduje swojego księcia z bajki, podbiła serca milionów widzów na całym Świecie. Ponad 30 lat później do tej historii powrócił Sean Baker. Amerykański twórca, od lat z powodzeniem odmalowujący marginesy społeczeństwa ukazał nam kolejną wersję tej historii: czerpiąc po równi z baśni braci Grimm i filmu Marshalla, balansując między dramatem a slapstickiem, dał kinu „Kopciuszka” na nasze czasy.


Idę poczillować w mojej rezydencji, czy coś, no wiesz, nic wielkiego!”


Kopciuszkiem u Bakera jest tytułowa Anora „Ani” Mikheeva (Mikey Madison). Striptizerka i prostytutka, poznaje w nocnym klubie, w którym pracuje, Ivana Zakharova (Mark Eydelshteyn), opływającego w luksusy syna rosyjskiego oligarchy. Nawiązują romans (oparty głównie na seksie i pieniądzach), który, po raptem 2 tygodniach znajomości, zmienia się w małżeństwo.

To, co w innych wersjach tej opowieści byłoby finałem historii, u Bakera (również scenarzysty), staje się dopiero punktem wyjścia. Rodzice pana młodego nie spoglądają bowiem na świeżo upieczonych młodych z przychylnością, a wieść o ich związku rozpętuje istną burzę, która, niczym papierek lakmusowy, ujawni, ile naprawdę warta jest ich relacja.

Baker, jak już wspomniałem, w swojej twórczości przyglądał się osobom z marginesu. Nieważne, czy sytuowała ich tam ich sytuacja społeczno-finansowa („Projekt Floryda”), czy zawód („Red Rocket”) – zawsze byli oni swego rodzaju wyrzutkami. Anora nie jest wyjątkiem – uprawiając striptiz po nocach, ubrana w seksowną bieliznę i niebotycznie wysokie szpilki, nad ranem powraca do domu siostry komunikacją miejską. Prostytuuje się (choć jak możemy zgadnąć, nie jest to jej główne źródło dochodu). Bakera nie interesuje jednak roztrząsanie jej życia prywatnego i traum, jakie być może przeszła. Skupia się natomiast na dwóch innych kwestiach: dekonstrukcji „Kopciuszka” i ukazaniu portretu pokolenia Z.


Nie tak wygląda miłość.”


W trakcie seansu „Anory” myślami wracałem wielokrotnie do „Pretty Woman”. Ugrzeczniona (poczytajcie sobie o pierwotnej wersji scenariusza) opowieść zdawała się wybrzmieć poprawnie dopiero u Bakera. Reżyser znakomicie trzyma dystans od głównych bohaterów, ukazując nam ich upojenie i to, jak ich zaślepia. Dla głównej bohaterki spotkanie z Ivanem to faktycznie uśmiech od losu. Ma forsy jak lodu (i szasta nią na lewo i prawo), a ich relacja (bo ciężko to nazwać związkiem) jest żywcem wyjęta z bajki (choć może nieco innej niż z mojego dzieciństwa, ale o tym za chwilę). Wszystko zdaje się iść w dobrym kierunku: Ivan funduje Anorze kolejne prezenty, zabiera ją na wyjazdy. Pierścionki z 4-karatowymi diamentami, drogi alkohol, cudowna posiadłość z malowniczym widokiem na jezioro. Znów, w tradycyjnej baśni, stanowiłoby to idealne zakończenie trudnej drogi Anory. Baker sprytnie jednak odmalowanie dalszy ciąg, właściwie zawsze pomijany w tego typu historiach. 

 


 

Co bowiem począć, kiedy rodzice księcia pogardzają jego wybranką i chcą za wszelką cenę anulować małżeństwo? Co zrobić, kiedy słudzy wybranka na białym koniu wiążą jej ręce kablem od telefonu (od razu zaznaczam: brzmi to o wiele groźniej niż w samym filmie, a owa scena jest akurat najzabawniejszą w całej „Anorze”). Co ma począć Kopciuszek, kiedy Książę z bajki okaże się być nieodpowiedzialnym smarkaczem, dla którego idealne popołudnie to szybki seks i odpalenie gry na konsoli, i który ucieka, gdzie pieprz rośnie, kiedy zaczynają się kłopoty?

W Kopciuszku to Książę szukał desperacko swojej wybranki, przeczesując królestwo wzdłuż i wszerz, mając za trop tylko pantofelek. W wersji Bakera to Anora przemierza miasto w towarzystwie Rosjanina i dwójki Ormian, by odnaleźć Ivana, który dał dyla ze strachu przed rodzicami. Dzikie imprezy w klubach z początku filmu znajdują swoje odzwierciedlenie w tejże części: głośna muzyka nie jest już okazją do wyszalenia się, a raczej przeszkodą, kiedy pokazuje się zdjęcie „zaginionego” i usiłuje się ustalić, gdzie jest.


-Chcesz być na moją wyłączność? (...)

- 15 koła. Gotówką. Z góry.”


Brzmi przygnębiająco? Owszem, i takie zresztą jest. Ale wizerunek pokolenia Z, jaki ukazany został w „Anorze” już od początku nie pozostawia złudzeń, że historia głównej bohaterki mogłaby potoczyć się inaczej. Choć Baker nie patrzy na Zetki z góry, to jednocześnie nie ma zahamowań przed bezlitosnym wypunktowaniem ich przywar.

Dla Anory i Iwana związek oparty jest głównie na seksie (policzcie ile razy go uprawiają!) i pieniądzach. Nie znają się wcale, nie wiedzą o sobie nic. Małżeństwo tego typu, zawarte na chybcika w Las Vegas (jakżeby inaczej!), nie mogło skończyć się dobrze. Baker ukazuje, że oboje głównych bohaterów (nie mówiąc już o ich innych filmowych rówieśnikach), to materialiści. Ivan to zwykły smarkacz, który robi, co mu się żywnie podoba tylko dlatego, że ma nieograniczony dostęp do pieniędzy swoich rodziców. Anora z kolei widzi seks jako szczyt marzeń każdego mężczyzny i wygodny środek do zapewnienia sobie dostatniego życia. 

 


 

Ale czy można ich za to winić? Reżyserowi trzeba oddać sprawiedliwość – nie urządza Anorze i Ivanowi chłosty, a raczej ukazuje ich jako produkty swego otoczenia i czasów, w jakim przyszło im żyć. Ta pierwsza, zasłuchana w wulgarne piosenki o seksie, forsie i bogactwie, z głową pełną filmów z TikToka, ukazujących łatwe i wygodne życie w luksusach. Czy można winić ją za to, że tego pragnie, nie myśląc o konsekwencjach swoich czynów i idąc na łatwiznę? Anora sama pochodzi z rodziny rosyjskich imigrantów, jak możemy się domyśleć. W filmie „Prawdziwy ból” Jessego Eisenberga pada znamienna kwestia o rodzinach imigranckich: pierwsze pokolenia zaharowują się, żeby młodsze mogły oddawać się lenistwu, mając wszystko podane na tacy. Wybrzmiewa w „Anorze” echo tych słów. Główna bohaterka odnosi się lekceważąco do swego pochodzenia, pogardliwie komentując tradycje i wartości. Gardzi ubóstwem i ciężką pracą. Obnosi się ze swoim cynizmem wobec wszystkich, którzy myślą inaczej.

W jednej ze scen, kiedy Anora dostaje propozycję: unieważnienie małżeństwa i 10 tysięcy dolarów „rekompensaty”, Baker skupia się na oczach bohaterki, zaś Madison niejednoznacznie odgrywa nimi cały proces myślowy. Czy Anora cierpi, bo jej marzenie legło w gruzach? A może to raczej zimna kalkulacja? Anora będzie walczyć do końca, ale widzowie mogą mieć wątpliwości, czy faktycznie chodzi jej o uczucie. 

 


 

A Ivan? Od dzieciństwa miał zapewnione wszelkie luksusy, a jednocześnie był ignorowany przez rodziców (a można wywnioskować, że i główna bohaterka tych wzorców rodzicielskich nie miała). Czy dziwi to, że nie nauczył się ciężkiej pracy i odpowiedzialności, skoro wszystko wykonywała za niego służba, a on sam mógł unikać trudnej rzeczywistości oddając się grom, narkotykom i imprezowaniu?



Sumieniem filmu, jak na ironię, okazuje się być Igor (Yura Borisov), „silnoręki” zatrudniony do nadzorowania Ivana. We wzruszającej końcówce filmu staje się on dla Anory drogowskazem, przykładem, że szybki i łatwy seks to nie jest trwała podstawa związku, zaś bogactwo nie przychodzi tylko dlatego, że ktoś jest atrakcyjny fizycznie. Baśń o Kopciuszku (i jej pra pra wnuczce, Pretty Woman) wybrzmiewa przez cały film. Nie na kartach książki, czy nawet filmie, ale piosenkach raperów, reelsach na Instagramie i TikToku: spłycona na przestrzeni lat, sprowadzona do kwestii czysto materialnych. Jeśli główna bohaterka stanowi typową członkinię swego pokolenia, to pozostaje mieć szczerą nadzieję, że dla niej i jej rówieśniczek morał wersji Bakera wybrzmi wystarczająco donośnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Telepasja

  Definiując dekadę, definiując ludzi „ Telepasja ” ( 1987 , reż. James L. Brooks ) Lata 80. w kinie amerykańskim stały się odzw...